Jedną z największych patologii, która ma miejsce na rynku pracy stanowią umowy śmieciowe. Czym są i skąd ich niechlubna nazwa?
Umowy śmieciowe to umowy cywilnoprawne, a więc regulowane przepisami Kodeksu cywilnego, a nie Kodeksu pracy. Należą do nich umowa zlecenie oraz umowa o dzieło.
To jedne z najczęściej stosowanych umów określających relacje pomiędzy pracownikiem, a pracodawcą.
Skąd zatem do nich taka niechęć?
To proste. Osoby “zatrudnione” na podstawie takiego kontraktu nie posiadają ubezpieczenia zdrowotnego, chorobowego i emerytalnego. Są całkowicie pozbawione prawa do urlopu, a także ochrony pracy i wynagrodzenia. Z tego względu nie mają najmniejszych szans na pozyskanie kredytu. W przypadku młodych osób bardzo często skutkuje to brakiem możliwości na własne cztery kąty, co rzutuje na wstrzymywanie się z założeniem rodziny.
To jednak nie jedyne absurdy związane z nawiązaniem współpracy w tej formie. Osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę w przypadku egzekucji komorniczej mają prawo do zatrzymania połowy pensji. W przypadku umów śmieciowych ochrona taka nie istnieje nawet jeśli dochód w ten sposób osiągany stanowi jedyne źródło utrzymania. W razie nieprawidłowości pracownik zatrudniony według umowy cywilnoprawnej nie może ubiegać się ochrony ze strony sądu pracy. Wszelkie sprawy przekazywane są do sądów cywilnych, co po prostu jest o wiele droższe.
Dodatkowo Państwowa Inspekcja Pracy nie posiada uprawnień do kontrolowania warunków pracy osób, działających według umowy zlecenie lub umowy dzieło, co często sprawia, że pracują one w warunkach nie spełniających nawet minimalnych wymogów BHP.
Osoba zatrudniająca pracowników według umów śmieciowych stawiana jest w bardzo złym świetle, warto jednak dokładnie przemyśleć, czy można przelać na nią całą odpowiedzialność związaną z tego typu działalnością. Niewłaściwie opracowane przepisy prawa podatkowego oraz wysokie składki bardzo często mimowolnie zmuszają pracodawców do takich działań.